3. Alert dla Ziemi

(… i Homo sapiens)

Homo sapiens to dziwny gatunek, który nie pasuje do ziemskiej przyrody; u zarania swoich dziejów jednak pasował. Wprawdzie wyeluował jako malutka cząstka przyrody, jednak przez ostatnie dwa stulecia całkowicie podporządkował sobie niemal całą Ziemię i jej przyrodę; stały się jego własnością. Nie panuje jeszcze tylko nad głębinami oceanicznymi i wnętrzem planety. Nazywa siebie rozumnym, ale czy jest mądry? Ważne stało się tylko dobro człowieka. A dobro Ziemi i jej przyrody? Człowiek bez zastanowienia z dnia na dzień wprowadza na Ziemi swoje porządki, nie zważając że w przyrodzie funkcjonują prawa wypracowane ewolucyjnie przez miliony lat. Fundamentem przyrody Ziemi jest bogactwo różnorodności oparte o dynamiczną równowagę między gatunkami. Homo sapiens już to zniszczył.

Ten niby rozumny Homo, postanowił eliminować z przyrody wszytko, co jego zdaniem jest niepotrzebne. W to miejsce wprowadza na wielką skalę dominację lub często wręcz wyłączność dla wybranych i stworzonych przez siebie gatunków; stał się bogiem – stwórcą i rządcą. Przykładami są wielkoobszarowe, monokulturowe uprawy rolnicze i nasadzenia leśne jedynie gatunków przydatnych gospodarczo oraz przemysłowy chów bydła.

Zrozumiałe jest bezpieczeństwo żywnościowe Homo sapiens, ale nawet przy obecnym stanie ludzkiej populacji 8 mld globalna produkcja żywności jest wystarczajaca. Jednak jej rozchwiana dystrybucja oraz marnotrastwo, szacowane na około 30%, są źródłem głodu dla dużej części z tych 8 mld.

Z rozpoczęciem ery przemysłowej w połowie XVIII wieku Homo sapiens rozpoczął niemiłosierną totalną eksploatację ziemskich zasobów, nie przejmując się jaki los czeka następne pokolenia. Równocześnie rozpoczął zaśmiecanie całej Ziemi i wprowadzanie niewystępujących w przyrodzie toksycznych związków chemicznych do gleby, wody i atmosfery. Czy taki musi być koszt rozwoju technologicznego i budzących zachwyt osiągnieć cywilizacyjnych?

W XX wieku, człowiek pochłonięty rozwojem cywilizacji technicznej, mógł jeszcze tego nie zauważać. Dzisiaj nie da się już tego nie widzieć (są jednak tacy, którzy „nie widzą”), ale Homo sapiens nadal brnie w kierunku samozagłady. Niżej podsumowanie dlaczego „jest mu to pisane”. A w skrócie – bo Homo sapiens „uczynił Ziemię poddaną sobie, i tylko sobie”.

Przytoczę najważniejsze problemy wynikające z przyspieszonego rozwoju technologicznego i ludzkiego chciejstwa.

Spalanie węgla, ropy i gazu ziemnego, wycinanie, a nawet wypalanie dziewiczych lasów pod uprawy i hodowlę bydła generują olbrzymie ilości dwutlenku węgla.

Od prawie 200 lat trwa na Ziemi epoka wielkoprzemysłowa, która stworzyła nam świat z betonu i plastiku, zanieczyszczony związkami toksycznymi i ogromnie zaśmiecony. Sztandarowym dowodem są tu oceaniczny mikroplastik i lawinowo rozrastająca się pacyficzna plama śmieci.

Powstała cywilizacja chciejstwa, nadprodukcji dóbr, życia ponad stan i marnotrawstwa na sporych obszarach naszego globu oraz nędzy i głodu na pozostałych. Szacunki wslkazują, że około 90% materialnego bogactwa przypada na 10% ludzkiej populacji. Według innych szacunków na 1% ludzi przypada tyle samo bogactwa co na 99% pozostałej populacji.

Eksploatacja ziemskich zasobów biologicznych już w XX wieku przekroczyła zdolność przyrody do ich odtwarzania.

Wylesianie prowadzi do utraty możliwości wiązania dwutlenku węgla oraz wchłaniania i magazynowania wody, co skutkuje stepowieniem i erozją wylesionych obszarów.

Na wielu obszarach rolniczych nadmiernie wykorzystywane są gruntowe zasoby wody. Są obszary, gdzie wody te zostały już wyeksploatowane, np. w Kalifornii (USA) czy w Almerii (Hiszpania).

Osuszanie i melioracja tzw. nieużytków oraz regulacja rzek doprowadziły do utraty zdolności retencyjnej wody na olbrzymich obszarach Ziemi.

Również melioracja dla zwiększenia terenów pod uprawy rolne przyniosła utratę wody w górnych warstwach gleby, a w dłuższym przedziale czasu ich stepowienie.

Osuszanie bagien i torfowisk nie tylko likwiduje uwięzione tam zasoby wody, ale także uwalnia olbrzymie pokłady metanu. To drugi gaz cieplarniany obok dwutlenku węgla. Wielkie ilości metanu generuje również zmasowany przemysłowy chów bydła.

Produkcja żywności wytwarza do 30% gazów cieplarnianych, przy czym (co jest zaskakujące) w bilansie emisji CO ¾ pochodzi z rolnictwa nastawionego na produkcję mięsa. Temu celowi służy niemal 80% gruntów rolnych. Światowym liderem produkcji wołowiny (m.in. kosztem wycinki lasów Amazonii) jest Brazylia.

Olbrzymia emisja dwutlenku węgla przypada też na potrzeby betonowego budownictwa. Jest to cena urbanizacji wynikającej z niekontrolowanego postępu technologicznego.

Wszystkie te ludzkie aktywności prowadzą do wzrostu temperatury na całym globie. Niesie to ze sobą susze i pożary, a także nieurodzaj (na razie lokalnie) w uprawach roślin jadalnych i paszowych.

Głód, choroby z niedożywienia i braku wody są przyczyną wzrastającej śmiertelność (na razie lokalnie – przykład Somali). W skali globalnej przejawia się to wielkimi ruchami migracyjnymi.

Nieprzewidywalne intensywne anomalie pogodowe, gwałtowne burze, huragany i tajfuny na nowych obszarach to kolejne zagrożenie bytu tysięcy lub nawet milionów ludzi.

Wiele z tych czynników rodzi konflikty społeczne, gospodarcze i polityczne na skutek nieuchronnej migracji ludzi z powodu głodu, braku wody czy utraty zasiedlanych terenów.

A ludzka populacja wciąż rośnie. Tragiczny koniec cywilizacji Majów w Ameryce Środkowej czy choćby historia mieszkańców Wyspy Wielkanocnej niczego nas nie nauczyły.

Paradoks polarnego wzmacniania ocieplania się klimatu na Ziemi

Bieguny ogrzewają się w zaskakującym tempie. Porównując z wcześniejszą sytuacją z przełomu XX i XXI wieku, każdego roku już niewielkie ocieplenie klimatu na Ziemi powoduje latem (podczas dnia polarnego) topnienie coraz większej ilości arktycznego lodu, a zimą (podczas nocy polarnej) tworzy się go coraz mniej. Ubytek białego lodu, który skutecznie odbija promienie słoneczne zwiększa ich pochłanianie przez ciemne wody oceaniczne. Ciepło pobrane przez ocean arktyczny dodatkowo utrudnia zimą odnawianie się pokrywy lodowej. W efekcie coraz większe obszary oceanu arktycznego zimą nie zamarzają. Już teraz pierwszym najbardziej widocznym przykładem biologicznego skutku jest niepewny los polującego z lodu na foki niedźwiedzia polarnego. Dzieje sie tak nie tylko wokół bieguna północnego, ale także w rejonie antarktyki, gdzie pękają i roztap[iają sie kolejne partie odwiecznego lądolodu. Równolegle zachodzi globalne podnoszenie się poziomu wody w morzach i oceanach, co jest wielkim zagrożeniem dla kolejnych milionów, a być może nawet miliardów ludzi zamieszkujących wybrzeża mórz i oceanów.

Ale jest kolejny paradoks okołobiegunowy. Poważnym zagrożeniem anomalii pogodowych są narastające zakłócenia w funkcjonowaniu wiru polarnego nad biegunami. W okresie zimowym tworzy się tam wielki niż atmosferyczny, mający charakter wielkiego cyklonu. Na wysokości ponad 50 km jest on ograniczony prądem strumieniowym, który zmyka zimne powietrze na obszarze okołobiegunowym. Prąd strumieniowy (silniejszy nad biegunem północnym) ma charakter falującej sinusoidy o prędkości wiatru do kilkudziesięciu m/s. Postępujące od końca XX wieku ocieplanie się Arktyki i Antarktyki powoduje osłabienie prądów strumieniowych i ich lokalne zakłócenia. Przez lokalne przerwy w prądach strumieniowych od sinusoidalnego wiru polarnego odrywają się fale zimnego powietrza znad biegunów w kierunku zwrotników. Wynikiem jest pojawianie incydentalne ataki zimna na obszarach zwykle cieplejszych.

Na równiku nie jest lepiej

Duży wpływ klimatyczny ma również wzrost temperatury wody oceanicznej w strefie okołorównikowej, skąd prądy oceaniczne kierują cieplejsze wody w kierunku biegunów. Na półkuli Północnej jest to prąd zatokowy (Golfstrom) kierujący ciepłe masy wody w Atlantyku na północ. Te połączone procesy powodują z każdym rokiem coraz większe ocieplanie się wód Oceanu Arktycznego oraz obszarów okołobiegunowych. Na uwagę zasługuje rekord temperatury +38oC odnotowany 20 czerwca 2020 r. w jednym z najzimniejszych miejsc na Syberii, w Wierchojańsku, 115 km na północ od koła podbiegunowego. Na rozległych obszarach Syberii skutkowało to suszą i pożarami lasów i tundry. Topnieją i rozpadają się również lodowce bieguna południowego oraz zalegające w wysokich górach.

Przez wzrost temperatury naruszona została z natury stosunkowo stabilna przez ostatnie tysiąclecia równowaga w życiu organizmów morskich. Jest to najbardziej widoczne w odniesieniu do raf koralowych będących matecznikami oceanicznego życia.

Problemów wynikajacych z ocieplania się klimatu jest dużo więcej. Obumierają rafy koralowe, a dla wielu gatunków morskich są one ważnymi matecznikami. Innymi matecznikami dla zwierząt morskich są lasy namorzynowe. Te z kolei zostaną zalane przez podnoszące się wody oceaniczne. Nie dość, że morza i oceany są już przełowione (oraz zaśmiecone i zatrute plastikiem), to jeszcze utracimy szansę na odnawianie się oceanicznych populacji.

Na koniec wyliczanki ziemskich problemów (nie ująłem tu wszystkich) wskażę najważniejszy – nie ma rzeczywistej woli rządzących nami do skutecznego przeciwdziałania tym problemom. Ta wola jest tylko pozorowana albo teoretyczna, czego dowodem jest Porozumienie Paryskie z 2015 roku, a dokładniej brak realizacji podjetych tam zobowiązań. Nie ma również wystarczającego zrozumienia tych problemów przez zdecydowanie większą część ludzkiej populacji. Jesteśmy wchłonięci w powódź postępu technologicznego i własne nieoczywiste przesadzone potrzeby.

Kluczowy problem – woda

Powszechnie dyskutuje się liczne przyczyny i skutki nękających Ziemię klimatycznych problemów. Moim zdaniem na pierwsze miejsce wysuwa się kryzys wodny (z wodą pidną i dla rolnictwa). Wynika on zarówno z coraz większego zapotrzebowania, jak i z coraz większych niedoborów wody słodkiej. Wielkim problemem jast równocześnie jej niszczący okresowy i nieprzewidywalny nadmiar z opadów itopniejących lodowców.

Równocześnie na coraz większych obszarach globu występują długotrwałe susze, które sprzyjają wielkim i długotrwałym pożarom lasów oraz są wielkim zagrożeniem dla terenów zamieszkanych, a także skutkują śmiertelnymi ofiarami ludzi i zwierząt. Wysuszona gleba nie wchłania wody, zatem nawet okresowe ulewne deszcze nie likwidują skutków suszy, powodują natomiast okresowe powodzie i podtopienia.

Malejąca dostępność wody w glebie staje się jednym z podstawowych problemów dla upraw roślin na coraz większych obszarach Ziemi. Nadmierna eksploatacja wód powierzchniowych i gruntowych prowadzi do dramatycznego braku wody, tak dla rolnictwa, jak i dla mieszkających tam ludzi. Przykładem jest rolnictwo USA w Stanie Kalifornii. Dochodzą do tego wielkie, niespotykane wcześniej w takiej skali, pożary kalifornijskich lasów i ludzkich osiedli. Kryzys wodny na wielką skalę występuje również w rolnictwie południowo-wschodniej Australii.

Postępuje szybkie topnienie górskich lodowców, które są rezerwuarami słodkiej wody dla miliardów ludzi (ale przecież i dla przyrody!). Można sobie wyobrazić globalne skutki, jakie przyniesie zniknięcie lodowców, deficyt wód gruntowych i postępujące stepowienie gruntów rolnych. Łańcuch powiazań jest prosty: brak wody – załamanie się produkcji żywności – głód i choroby – duża śmiertelność – lokalne, ale i globalne migracje – społeczne tragedie i konflikty wojenne.

Ratujmy Ziemię (i siebie)

Niezależnie od tego czy uznajemy, czy nie uznajemy, że człowiek jest odpowiedzialny za gwałtownie pogarszającą się przyrodniczą kondycję Ziemi, musimy uznać konieczność przeciwdziałania temu. Nawet jeżeli uznalibyśmy, że nie dzieje się to z winy człowieka, jak to twierdzi wielu polityków, np. Donald Trump.

Dalszy rozwój technologiczny podporządkujmy zachowaniu nie do końca jeszcze zdegradowanych przyrodniczych warunków naszego istnienia.

Skończmy z dewastacją przyrody i przyspieszmy programy naprawcze tego co zepsuliśmy. Pozwólmy przyrodzie zadbać o siebie. Pozostawiona sobie, da radę.

Zacznijmy ograniczać się we niepohamowanym wszechobecnym chciejstwie! Nauczmy się żyć z umiarem, tak w konsumpcji, jak i w produkcji dóbr.

Zapanujmy nad kryzysem wodnym przez szanowanie tego najważniejszego dla życia medium. Twórzmy lokalne obiegi zamknięte wody, biorąc tu przykład z rozwiązań opracowaywanych w Singapurze. Odbetonujmy kanały, w które zamieniliśmy wcześniejsze naturalne cieki wodne i odtwórzmy dawne tereny zalewowe. Przywróćmy wodę zmeliorowanym torfowiskom i osuszonym mokradłom. Pozwólmy bobrom pomagać nam w rozwiązywaniu problemów z wodą.

Przestańmy zachwycać się postępem technologicznym, który nie podlega ekologicznym ograniczeniom i przynosi niezamierzone nieprzewidywalne skutki.

Wielka niewiadoma – ślepa uliczka

Jak Ziemia poradzi sobie z nieustannie rosnącą populacją jednego dominującego gatunku Homo sapiens? Dane z roku 2011: 30% masy wszystkich kręgowców stanowią ludzie, 67% zwierzęta hodowlane, a tylko 3% przypada na zwierzęta dzikie. Czy pogłębianie się tych dysproporcji pozwoli nam na dalsze przetrwanie na wyjałowionej przez człowieka Ziemi? Człowieka, który nie uznaje, że biologiczny dobrostan na Ziemi wymaga funkcjonowania olbrzymiego zróżnicowania wszystkich organizmów, które od milionów lat wypracowują dynamiczna równowagę systemu Ziemi. Tej równowagi już nie ma.

Wizjonerzy, tacy jak np. oszołom Elon Musk, widzą przetrwanie Homo sapiens w ucieczce na inną planetę, np. na zdecydowanie niesprzyjającego biologicznemu życiu Marsa. Po co? Żeby następną planetę też zniszczyć? Ilu ludzi ucieknie i kto to będzie? Czy będzie to jeszcze człowiek biologiczny czy już półcyborg? A może tylko pozacielesne, ludzkie cyfrowe jestestwo w wirtualnej chmurze? Czy to dlatego od wieków przypisuje się człowiekowi posiadanie duszy? Zapowiadaną przed laty propozycję Stephena Williama Hawkingaucieczki z Ziemi, jako jedyny ratunek dla Homo sapiens, należało potraktować wówczas przede wszystkim jako mocne ostrzeżenie.