4. Technologia informacyjna/informatyczna

(W ocenie emeryta)

Nasz gatunek Homo sapiens obdarzony jest niesamowitym mózgiem. Problem w tym, że mimo olbrzymiego postępu neurologii, nie możemy uporać się z jego mrocznymi problemami. Okazuje się, że znacznie łatwiej przychodzi nam tworzenie sztucznych narzędzi informatycznych i sterowaniem ich pracą. Doprowadziło to do zadziwiającego przeobrażania się współczesnego rynku wartości. Największą wartość w naszym ludzkim świecie zawsze miała w przeszłości i ma obecnie informacja – nie pieniądz, nie zasoby surowcowe, nie możliwości wytwarzania dóbr oraz zaspokajanie potrzeb, ale właśnie informacja. To ona decyduje o przyszłości tak pojedynczego człowieka, jaki i całych społeczeństw oraz przyszłości Ziemi.

To nie jest nic nowego; informacja była od początku podstawą życia społecznego Homo sapiens. Na przekazywaniu informacji zbudowana jest cała nasza inteligencja społeczna. Informacja przekazywana między ludźmi sobie współczesnymi oraz kolejnym pokoleniom była podstawą rozwoju kultury, nauki, technologii i polityki. Informacja była i jest także podstawą władzy. W XXI wieku, dzięki cyfryzacji informacji mamy jednak nowe technologie informatyczne i nowe wymiary informacji. Jesteśmy wręcz przytłaczani informacją, a może nawet przede wszystkim celową dezinformacją.

Nie jesteśmy tu zresztą wyjątkiem; informacja i dezinformacja jest najważniejsza również w świecie zwierząt. Informacja stadna o źródle pokarmu czy wody, o gotowości do rozrodu, o zagrożeniach, jest podstawowa dla bytu wszystkich gatunków. Dezinformacja ma formę mimikry – upodobniania się do zwierząt jadowitych czy wtapiania się w otoczenie dla ukrycia się przed drapieżnikiem, jak również prze ofiarą. Swoje systemy informacyjne mają również rośliny oraz świat na styku zwierzęta-rośliny. U Homo sapiens występuje jednak nienasycony głód informacji. „Kupujemy” każdą informację – tak prawdziwą, jak i fałszywą. „Nie chcemy” już żyć w świecie wypracowanych przez wieki systemów informacji, potrzebne nam są nowe, błyskawiczne systemy informatyczne. Co więcej, „nie chcemy” już żyć w świecie rzeczywistym; rozwijając technologię informatyczną uciekamy w jego cybernetyczną iluzję – w świat wirtualny.

Wróćmy jednak do historii rozwoju informacji ludzkiej. Jakże ciekawa jest najdawniejsza historia przekazu informacji. Od przekazu głosem przeszliśmy do naskalnych malowideł (najlepiej przetrwały te jaskiniowe), pisma obrazkowego, klinowego starożytnego Sumeru, hieroglificznego w Egipcie czy ideograficznego pisma narodów Azji Wschodniej, łącznie z używanym do dzisiaj chińskim pismem analitycznym. Pismo ewoluowało w różnych kulturach, ale też przeżywało zmiany wręcz rewolucyjne, takie jak wynalezienie alfabetu przez starożytnych Fenicjan, a w połowie XV wieku wynalezienie druku przez Johannesa Gutenberga. To ostatnie wydarzenie dało początek rozwoju powszechnie dostępnego medium.

Kolejne rewolucje w jakości i ilości przekazywanej informacji to fotografia, radio, telewizja i Internet. Osiągniecia w zakresie cyfrowej technologii maszynowego przetwarzania informacji stworzyły nową jakość w życiu człowieka. Korzystamy z niej, cieszymy się nią, ale czy zdajemy sobie sprawę z zagrożeń, jakie technologia informatyczna może na nas sprowadzić? Czy potrafimy odróżnić prawdziwą informacje od dezinformacji?

Przez początkowe wieki swojej historii Homo sapiens żył w rzeczywistości realnej, chciałoby się powiedzieć rzeczywistości rzeczywistej. Rzeczywistość rzeczywista? No tak, bo zaistniała teraz rzeczywistość wirtualna – poza naszym życiem biologicznym i aktywnością fizyczną – poza jedzeniem, poruszaniem się, uprawianiem sportu, budowaniem domów, produkcją wszelkich dóbr, pisaniem tekstów, tworzeniem dzieł muzycznych, obrazów czy rzeźb, oraz bezpośrednich międzyludzkich kontaktów.

Siedzimy przed komputerem i wykonujemy w nim pracę oraz czerpiemy z niego różne przyjemności. Smartfon, a wcześniej telefon, w coraz większym stopniu zastępują nam bliskość drugiego człowieka. Słyszymy znajomy głos, a do niedawna nie widzieliśmy naszego rozmówcy. Teraz już możemy się nawzajem widzieć, ale właściwie to mówimy nie do siebie, tylko do mechanicznego urządzenia – rozmawiamy z obrazem w smartfonie. Szeroko na świecie smartfony stały się podstawowym narzędziem umożliwiającym funkcjonowanie w społeczeństwie, załatwianie spraw i dokonywanie transakcji finansowych. W Europie funkcjonuje w ten sposób już duża część społeczeństwa, zwłaszcza młodsza, chociaż tu granice wiekowe są bardzo rozmyte. Tylko, że z czasem może się okazać, że będzie to jedyny sposób „na życie”. Tylko musimy zdawać sobie sprawę, że smartfon udostępnia nasze poczynania (rozmowy, teksty, miejsce przebywania)m a więc cały czas nas szpieguje. Kto zarządza tymi informacjami i je wykorzystuje? W jakim celu?

Do rzeczywistości wirtualnej już wcześniej przygotowały nas kino, radio i telewizja. Zaakceptowaliśmy to wszystko jako rzecz niezwykle użyteczną i normalną. W dobie pandemii wiele spotkań, koncertów, konkursów czy choćby wystaw, które wcześniej przeżywaliśmy w realu, w większości oglądamy w świecie wirtualnym. Otóż świat wirtualny stał się światem rzeczywistym. Która rzeczywistość – realna czy wirtualna zdominuje nasze życie? Homo sapiens od dawna wprowadzał do świata realnego byty przez siebie wymyślone, takie jak pieniądz, państwo, urzędy, prawo, itd. Tylko że teraz pojawia się zagrożenie powszechnej ludzkiej aspołeczności, ale nie tylko takie.

Technologia informatyczna osiągnęła nowy poziom, czego dowodem jest światowa popularność Facebooka (może należałoby już pisać fejsbuka?). Ta internetowa platforma umożliwiła stworzenie mnóstwa grup światowych społeczności wirtualnych. Za darmo! Trzeba się tylko zarejestrować. Nic na świecie nikt nie daje za darmo; zawsze trzeba płacić. Każda technologia kosztuje, a technologia informatyczna kosztuje dużo. Wprawdzie koszty platform internetowych ponoszą reklamodawcy, czego namacalnym dowodem każdego dnia jest np. Onet czy YouTube, ale na zapleczu każdej platformy, a zwłaszcza Facebooka kryje się dla użytkowników niespodzianka. Wszystkie informacje, jakie tam dają, znajdą się w chmurze obliczeniowej – sieci połączeń internetowych, i zostają w niej na stałe. No, chyba że „chmura” przestanie funkcjonować, czego nie można oczywiście wykluczyć.

Ogrom informacji dostępny jest dla administratorów sieci, ale okazuje się że nie tylko dla nich, ponieważ informacje te docierają do tzw. partnerów. A to już wymyka się spod kontroli. Poza tym istnieją wyspecjalizowane zespoły hakerów; bywa, że pracujących na zlecenie partii i rządów! Jest informatyczna inwigilacja wywiadowcza, jest i kontrwywiadowcza. Co ciekawe – obok hakerów prorządowych działają skutecznie hakerzy kontrwywiadu prospołecznego, którzy ujawniają i wypuszczają do sieci tajne, zakazane informacje rządowe. W cyberprzestrzeni trwa już „na całego” walka nie tylko między partiami czy ugrupowaniami w obrębie społeczeństw, ale także informatyczna wojna między państwami. Technologia cyfrowa umożliwiła podszywanie się pod nie swój adres internetowy czy numer telefonu i wysyłanie fałszywych informacji, co skrzętnie wykorzystują już zarówno polityczni manipulanci, jak i pospolici oszuści.

Internet jest źródłem informacji „za darmo”, ale jak już napisałem wyżej – nic nie ma za darmo. Przeglądając choćby wiadomości w popularnej platformie Onet mam szeroki wybór i dostęp do wielu interesującym mnie informacji. Inna sprawa, to czy są one zawsze prawdziwe? Za dostęp do niektórych informacji, np. publikowanych przez Gazetę Wyborczą, trzeba płacić (wykupić abonament). Uważam, że to akurat jest w porządku. Mamy też dostęp do podcastów (może jednak podkastów?), gdzie możemy pooglądać i posłuchać „na żywo”. Raczej nie korzystam, ponieważ wolę czytać, to jednak takie rozwiązanie też uważam za potrzebne.

W całej naszej internetowej aktywności powszechnym zjawiskiem są „ciasteczka” (cookis) oferowane przez oglądane witryny. Niedawno weszło w życie osławione RODO w celu ochrony twoich danych. Na ich przetwarzanie możesz się zgodzić lub nie; możesz też wybrać jakieś ograniczenia w ich przetwarzaniu. Zapoznałeś się z ogólnymi zasadami, ale czy wchodząc każdego dnia do kilkudziesięciu lub kilkuset witryn czytasz warunki i możliwości zmian w wyrażaniu swojej zgody? Nie – z automatu naciskasz zgodę. Przecież nie podajesz swoich zastrzeżonych danych personalnych, nawet nie logujesz się. Nie szkodzi, Internet zna cię i twoje preferencje doskonale, może nawet lepiej niż ty sama/sam. Aktywne korzystanie z wielu platform internetowych wymaga zresztą zalogowania.

Internet sprawił, że inwigilacja (z definicji niby tajna) istnieje jawnie i powszechnie, niezależnie jakim celom służy; nie masz nad nią kontroli. Istnieje też internetowa infiltracja – sączenie do twojej głowy wybranych informacji, choćby podtykanie reklam. Wszystko dzieje się jawnie; możesz to oczywiście ignorować, ale nie myśl że masz nad tym pełną kontrolę. Informacyjny jad sączy się do mózgu powoli przez cały czas, a arcymistrz hitlerowskiej propagandy, Joseph Goebbels stwierdził, że „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Nic nowego – tak było odkąd Homo sapiens tworzy różne fikcje, takie jak np. władza dana od Boga, wolna wola, umowna i zmienna wartość pieniądza, a nawet wspaniała poezja.

W jakim stopniu żyjemy w świecie rzeczywistym – np. pracując, uprawiając sport, jadąc samochodem, jedząc czy rozmawiając, a w jakim stopniu w świecie fikcyjnym – np. serfując po Internecie, robiąc bankowe przelewy czy głęboko przeżywając przypadki dotykające bohaterów czytanej książki? Wartość umownej złotówki czy dolara podlega ciągłym zmianom, ale niektóre z natury fikcyjne (bo przecież też umowne) ustalenia mają charakter niezmienny – np. kilogram jest zawsze kilogramem (obojętnie co ważymy), metr jest zawsze metrem (niezależnie co mierzymy).

Żyjemy w świecie, w którym niezwykle trudno jest odróżnić fikcję od rzeczywistości, a to wystarczy żeby można było nami skutecznie manipulować. Na domiar złego opracowana została sztuczna inteligencja (artificial intelligence, AI). Jej doskonalenie zrodziło niezwykle dobrze udającą umysł człowieka generatywną sztuczną inteligencję (Gen-AI). Jest tak przygotowana (szkolona), że potrafi sama z siebie (?) tworzyć teksty, dźwięki i obrazy o bardzo zróżnicowanej treści. Wystarczy, bo sztucznej inteligencji z punktu widzenia emeryta należy się odrębne opracowanie.

Jaki może być nadrzędny, wszechwładny algorytm (żeby trzymać się nomenklatury informatycznej), który pozwoli na manipulację nami, wynikający z istnienia sieci internetowej, z informacjami ukrytymi gdzieś tam „w chmurze” (jakże piękny pomysł z tą „chmurą”)? Nie trzeba się wysilać:

  1. Pozyskanie zadowolonych użytkowników
  2. Uzależnienie zadowolonych użytkowników;
  3. Tworzenie wirtualnych grup i społeczeństw;
  4. Zbieranie informacji – powszechna inwigilacja;
  5. Totalne zniewolenie mentalne społeczeństw – powszechna infiltracja;
  6. Budowanie nowego globalnego społeczeństwa;
  7. Inżynieria społeczna – sterowanie (manipulacja) ludzkimi wyborami i niby świadomymi „decyzjami”;
  8. ?

I tak o to mamy orwellowskiego „wielkiego brata”. Nie, teraz mamy już czterech, a nawet pięciu mocno przerośniętych „braci”. Wielka czwórka Big Tech to: Apple, Amazon, Google i Meta Platforms, ale włączając także Microsoft – mamy piątkę, a pewnie w tym wyścigu mamy tych braci już więcej. Bracia ci całkiem jawnie dyktują i kontrolują warunki naszego życia nie tylko w świecie wirtualnym, ale także w świecie rzeczywistym. No, ale przecież ktoś „musi” to robić! W przeszłości też tak było; były tylko inne metody i techniki.

Nieco więcej informacji o pomysłach Marka Zukerberga, twórcy Meta Platforms (wcześniej Facebooka), teraz ze zmienioną nazwą META – od koncepcji metaversum (dosłowie „poza światem”). Koncepcja ta zakłada, że dzięki wszechobecnej technologii cyfryzacji życie ludzkie ma się w przyszłości całkowicie przenieść ze świata fizycznego i biologicznego do cyfrowego świata rzeczywistości wirtualnej. Czy naprawdę taka absurdalna przyszłość czeka Homo sapiens?

Ale programy doskonalenia świata wirtualnego przygotowywane już przez informatyków sięgają dalej. Dla ludzkiej przyjemności (za jaka cenę?) trwają prace nad przejściem od wirtualnego obrazu 2D (płaskiego) do 3D (przestrzennego). Drugi kierunek do praca nad komputerem kwantowym zapewniającym trudne dzisiaj do wyobrażenia parametry i możliwości w zakresie szybkości obliczeń, możliwości maszynowego uczenia się sztucznej inteligencji oraz zakresu zastosowań.

Jakie wspaniałe propozycje tworzy ludzki umysł, który nie uznaje ograniczeń. A powinien, ponieważ nie będzie w stanie opanować celowego skierowania nowych technologii przeciw „bliźniemu swemu”. Przecież tak się dzieje od wynalezienia dzidy, łuku czy maczugi, a nawet użycia kamienia (kamienowanie trwało bardzo długo). Pierwotnie pierwsze wynalazki przeznaczone były prawdopodobnie do polowania, ale chyba natychmiast były użyte przeciw drugiemu człowiekowi.

Rodzi się pytanie – czy w niedalekiej przyszłości zwykły człowiek będzie mógł samodzielnie podejmować decyzje? Nie – decyzje podejmą algorytmy (nawet te na życzenie klienta). My przekazujemy do sieci nasze zachcianki, a któryś z „wielkich braci” je zaspokoi. Może będziemy otrzymywać „z chmury” obrazy ulubionych malarzy oraz oglądać fotografie i filmy na zamarzone tematy. Mało tego, Google ci podpowie co jest dla ciebie dobre, co masz obejrzeć i czego posłuchać. Może nawet uda się opracować algorytmy, które będą wybierać dla nas utwory muzyczne dopasowane do naszego aktualnego stanu psychicznego? Czy człowiek będzie miał cokolwiek do powiedzenia? Tak – nadal będzie mógł formułować życzenia. Czy wszystkie zostaną spełnione? A, to już będzie zależeć od „wielkiego brata”. Meta Platforms połączy społeczeństwa, zapewni nam piękne życie uczuciowe oraz pokieruje nami ku wspólnemu szczęściu. Tylko co to jest wspólne szczęście tak zróżnicowanego gatunku, jakim jest Homo sapiens?

Obok Marka Zuckerberga, zarządzaniem życiem społecznym ludzi bardzo interesuje się też Elon Musk. W tym celu kupił Twittera (obecnie portal X) – dobrze prosperujacą platformę szybkiej wymiany krótkich informacji. Elon Musk ma jednak poważniejsze plany, bardzo martwi sie bowiem przyszłością ludzkości. Obok wielkiej aktywności na rzecz spowolnienia ocieplania się naszej planety (Tesla – produkcja elektrycznych samochodów), pracuje nad możliwością emigracji ludzi na inne planety (SpaceX – rakiety nośne). E. Musk zmierza też uszczęśliwić nas również jeszcze tu, na Ziemi. Otóż powołał do życia firm Neuralink, której zadaniem jest opracowanie interfejsów łączących ludzki mózg z komputerem przez wszczepienie człowiekowi przyszłego „wspaniałego” wytworu ludzkiej technologii. Czy ci szaleni wizjonerzy nigdy nie odpuszczą? A może wkrótce zostaną zastąpieni przez jeszcze bardziej szalonych?

Największym obecnym problemem jest jednak totalny atak przypuszczony przez lawinę nowości świata wirtualnego na mózgi młodzieży i dzieci. Świat wirtualny już teraz niszczy ich psychikę. Młodzi ludzie nie mogą oderwać się od smartfonów, komputerów, gier komputerowych. Świat wirtualny już teraz staje się nałogiem być może groźniejszym niż narkotyki. Jak i gdzie ma budować się potrzeba wyjścia z domu, uprawiania sportu, kontaktu z przyrodą. Takich doznań potrzebuje coraz mniej młodzieży. Dziwna jest natura człowieka, że nie potrafi postawić ograniczeń, zachować równowagę w korzystaniu z bogactwa możliwości zarówno nowych technologii, jak i klasycznej kultury czy przeżyć w kontakcie z przyrodą. Za symbol tych zmian należy uznać zastępowanie w Japonii żywych pupili (zwłaszcza psów) zwierzętami mechanicznymi wyposażonymi w procesory pozwalające człowiekowi na nawiązywanie z nimi bezpośredniego kontaktu.