(A raczej sztucznej inteligencji już należy zacząć się bać)
Homo sapiens, pozostając w tyle za innymi ziemskimi „stworzeniami” jeżeli chodzi o zmysły i możliwości fizyczne, dzięki przewadze swojego mózgu zdominował całą ziemską przyrodę. Nasz mózg okazał się najdoskonalszy wśród mózgów wszystkich ziemskich organizmów – ale czy naprawdę jest doskonały? Uznaliśmy, że nie, i dlatego Homo sapiens dąży do stworzenia znacznie doskonalszego „mózgu” AI. Czy to jest możliwe? Tak – to zostało nawet już udowodnione.
Dzięki rozwojowi technologii informatycznej (a dokłanie – cyfrowej technologii informacyjnej) i stworzeniu krzemowych odpowiedników biologicznych neuronów zaistniała sztuczna inteligencja (AI; artificial intelligence). Osiedlona w skonstruowanej przez człowieka maszynie jest znacznie dokładniejsza i znacznie szybsza od neuronów w ludzkim mózgu. Wielu z nas zachłystuje się tym, co AI może zmienić w naszym życiu; już zmienia. Można sobie dzisiaj wyobrazić, jak bardzo AI, razem z rozwojem automatyki i robotyki, może ułatwić nasze życie, pomóc w medycynie, poprawić zarządzanie gospodarką, usprawnić wadliwe technologie. Nie trzeba sobie wyobrażać, bo w wielu dziedzinach już się to dzieje. Czy jednak AI ma samodzielnie podejmować za człowieka decyzje, czy tylko pomagać mu w ich podejmowaniu?
Idea rozwoju sztucznej inteligencji jest prosta; polega na zbudowaniu superszybkich komputerów oraz opracowaniu komputerowego oprogramowania i dostarczenia mu odpowiedniego zasobu informacji. Jeżeli ten zasób jest w pełni wystarczający, AI niezwykle szybko samodzielnie znajduje rozwiązanie zadania postawionego przez operatora. W oparciu o odpowiednie algorytmy, na podstawie analizy dużej liczby dostarczonych, danych potrafi też samodzielnie uczyć się, jak rozwiązywać różne problemy.
Celem uwolnienia się od rozwiązywania trudnych problemów konstruowane są coraz wydajniejsze komputery i opracowywane są do nich coraz efektywniejsze oprogramowania. Zauważmy, że to jest prosta droga do ubezwłasnowolnienia człowieka. Dochodzi do tego nienadążanie prac legislacyjnych za postępem w technologii informatycznej. I jeszcze jedno – co z etyką informatyczną, i to w dwóch wymiarach – etyką człowieka korzystającego z AI oraz etyką samej AI. Czy sztuczna inteligencja może sama z siebie dysponować etycznymi zasadami?
Istotą sukcesów AI są budowane z krzemowych chipów sztuczne sieci neuronowe. Sieci krzemowych neuronów działają wielowarstwowo, wykonując mnóstwo obliczeń równolegle w tym samym czasie. Co ciekawae, tak właśnie wszystkie żywe organizmy korzystają z informacji zapisanej w DNA. Dzięki takiemu mechanizmowi AI potrafi się uczyć i wybierać niezwykle szybko propozycje lub rozwiązania. Możliwe stało się przetwarzanie obrazów (w tym tekstów) oraz dźwięków. Upraszając, sztuczna sieć neuronowa potrafi, tak jak człowiek – myśleć, rozpoznawać twarze, czytać, słuchać, mówić, podejmować decyzje i sterować ich wykonywaniem (np. przez roboty). Czy istnieją gwarancje, że sterowanie czegokolwiek przez AI będzie zawsze trafne i bezbłędne?
Jest jeszcze inny problem – AI jest rozwiązaniem bardzo drogim, wymaga specjalnych materiałów i skomplikowanej technologii. Wymaga też wielkiego nakładu energii na wyprodukowanie „rozumnej” maszyny, jak i na rozwiązywanie przez nią zadań, do których została wyprodukowana. Olbrzymie serwerownie wymagają bardzo intensywnego chłodzenia. Tymczasem nasze mózgi biologiczne są wynikiem samoistnych procesów warunkujących nasze życie. Nie wymagają udziału zaawansowanych technologii i dodatkowych nakładów materiałowo-energetycznych poza tymi, które i tak ponosimy utrzymując się przy życiu – nic ponadto. W ewolucyjnym rozwoju organizmów żywych powstał najbardziej ekonomiczny sposób przetwarzania informacji przez biologiczne neurony w mózgu.
Budowane do konkretnych zadań sztuczne sieci neuronowe mogą jednak uzupełniać możliwości ludzkiego mózgu tam gdzie jest to uzasadnione, a czasem nawet uzyskiwać nad nim przewagę. Wydawało się, że praca mózgów arcymistrzów szachowych jest nie do pokonania. Tymczasem sztuczna inteligencja wyraźnie udowodniła, że już obecnie możliwa jest jej ogromna przewaga nad inteligencją mózgu szachistów. W rozgrywanych tradycyjnie turniejach zabrania się dzisiaj korzystania ze wspomagania komputerowego. Dlaczego? Otóż 11 maja 1997 roku mistrz świata, Garri Kasparow przegrał pojedynek z opracowanym przez IBM komputerem „Deep Blue”. Przegrany arcymistrz stwierdził, że zauważał bardzo głęboką inteligencję i kreatywność w ruchach komputera, których nie rozumiał.
Zaczęto doceniać komputerowe wspomaganie i rozwijać ten kierunek wykorzystania AI, a nawet posunięto się dalej. W roku 2017 przeciwstawiono sobie dwa komputery: Stockfish, który był przyuczony gry w szachy przez szachistów i miał do dyspozycji niemal ich całą wiedzę oraz AlfaZero – wyposażony w algorytmy pozwalające na uczenie się gry w szachy samodzielnie. Grając sam ze sobą białymi i czarnymi, AlfaZero w ciągu 4 godzin samokształcenia się w zakresie strategii gry (kilkaset tysięcy pojedynczych gier) osiągnął niewyobrażalny poziom. Na 100 rozegranych partii, AlfaZero wygrał ze Stockfishem 28 i zremisował 72. Warto odnotować, że Stockfish, z 3516 punktami w klasyfikacji FIDE wyprzedza o ponad 600 punktów najlepszego szachistę z świata Magnusa Carlsena (2885 p. w roku 2021).
Prawniczy inteligentny komputer LawGeex wygrał w konkurencji z 20 prawnikami wykonując zlecone zadanie w ciągu 26 sekund z dokładnością 94%, podczas gdy prawnicy potrzebowali na to 92 minuty, a ich dokładność osiągnęła tylko 85%. Osiągniecia sztucznej inteligencji są więc już dzisiaj zachwycające; a ja się pytam – jakie mogą być skutki uboczne i czym może się to skończyć? Technologia sama w sobie nie jest zagrożeniem, albo inaczej – może być, ale nie musi. Wszystko zależy od intencji używającego jej człowieka. Przykładami mogą być energia jądrowa, którą można wykorzystać zarówno do elektrowni atomowej, jak i do bomby atomowej. Ale również pozytywnie tu przytoczona elektrownia atomowa, stanowi potencjalne zagrożenie, choćby z uwagi na możliwość awarii lub błąd zawiniony przez człowieka. Sztuczna inteligencja może oczywiście wystąpienie takiego błędu wyeliminować.
Niezwykle ciekawym kierunkiem jest zastosowanie sztucznej inteligencji w ochronie zdrowia. Możliwe jest zdalne monitorowanie stanu zdrowia pacjenta, bez bezpośredniego kontaktu z lekarzem pierwszego kontaktu. Istnieją już algorytmy pozwalające na analizę informacji medycznych o pacjencie, która kończy się postawienie diagnozy na poziomie podobnym do diagnozy lekarzy, ale robi to znacznie szybciej. Obie strony nie są wolne od błędów, ale prawdopodobieństwo ich popełnienia przez AI może być mniejsze.
Komputery wyposażone w odpowiednie algorytmy, otrzymując dane z olbrzymiej liczby klinicznych przypadków oraz współpracując w sieci, mogą mieć wielokrotnie większy zasób medycznej wiedzy niż złożone ze specjalistów konsylia lekarskie. Poza tym AI uczy się błyskawicznie oraz zachowuje bezbłędnie w pamięci wszystkie dane, jak również protokoły swojej pracy z możliwością natychmiastowego odtworzenia. Pod tym względem AI ma zdecydowaną przewagę nad człowiekiem. Jest lepsza poprawność stawianej diagnozy i dużo wieksza szybkość jej uzyskania, tylko że AI nie należy traktować jako technologii zastępująca lekarza; ma stanowić jego pomocne narzędzie w podejmowaniu procesu leczenia pacjenta, ma je ułatwić i przyspieszyć. To lekarz musi podać maszynie odpowiednie informacje o pacjęcoie, i to lekarz powinien podjąć ostateczną decyzję.
Ale co z zachowaniem tajemnicy o danych pacjenta? Hakerzy pracują; o takie dane mogą zabiegać pracodawcy, firmy ubezpieczeniowe czy też przeciwnicy polityczni (a tych każdy polityk ma zawsze wielu).
Najciekawsze dla mnie jest wykorzystanie możliwości AI nie tylko do leczenia lecz w obszarze profilaktyki. W oparciu o zebrane informacje AI może wskazywać niedoszłemu pacjentowi, jak zdrowo żyć, jak się odżywiać i jak uniknąć potencjalnych zagrożeń zdrowotnych wynikających z jego genów, uprawianego zawodu (również sportu) czy życiowych przyjemności. Tylko, że nie bardzo chce mi się wierzyć, że człowiek podda się „zaleceniom” AI; często je zlekceważy lub uzna, że sam wie lepiej.
Zastrzeżeń w stosunku do sztucznej inteligencji jest tyle, że postanowiłem je wypunktować.
Po pierwsze, przestaną istnieć niektóre zawody, ponieważ roboty wyposażone w AI wyeliminują człowieka z niebezpiecznych prac, a także wyeliminują szereg zagrożeń, wynikających np. z niedoskonałości podejmowanych ludzkich decyzji. Bardzo mi się to podoba, ale jak daleko będą te zmiany sięgać? Ile dobrego, a ile złego mogą przynieść?
Po drugie, Jeżeli przestaną istnieć niektóre zawody, to 20-30-latkowie szybko dostosują się do nowej rzeczywistości na rynku pracy; może nawet niektórzy 40-latkowie, a co zrobią 50-60 latkowie? Czy jedni i drudzy poradzą sobie z czekających nas wstrząsem psychicznym, czy też czeka ich wycofanie społeczne, bo nie rozumieją pędzącego świata? Z minionego świata, w którym rodzice uczyli dzieci przenosimy się do takiego, w którym dzieci będą musiały uczyć rodziców. Już to się dzieje. Uzależnieni od AI młodzi ludzie będą jednak już w coraz większym stopniu odhumanizowani. A co z prywatnością człowieka?
Po trzecie, Przestaną istnieć nie tylko niektóre zawody, ale nawet stanowiska pracy, łącznie z kierowniczo-decyzyjnymi stanowiskami prezesów. No bo po co w firmie prezes, po co dyrektor, jeżeli kierownik czy brygadzista otrzyma od AI zestaw poleceń do wykonania przez jego podwładnych.
Tu mała dygresja: przykłady likwidacji stanowisk pracy możemy obserwować codziennie już teraz w marketach. Stanowiska kasjerskie są zastępowane kasami samoobsługowymi, a niepotrzebny pracownik idzie „na bruk” . Czy jest to sygnał i początek drogi do świata, w którym Homo sapiens w przyszłym informatycznym (maszynowym) świecie w ogóle będzie zbędny? Quo vadis Homo sapiens?
Po czwarte, należy liczyć się z pandemią stresu, który już teraz wielu z nas (zarówno starszych, jak i młodzież) zaczyna mocno odczuwać? Istnieje zagrożenie, że 50-latek będzie zacofanym reliktem nieumiejącym odnaleźć się w galopującym świecie. Dzisiaj widzę to u moich rówieśników (pod 80), którzy odpowiednio wcześnie nie pomyśleli o zaplanowaniu aktywności na przedłużającej się emeryturze, a nawet nie przyswoili sobie choćby obsługi komputera. Również ja sam w wielu obszarach odczuwam technologiczne zacofanie. Na szczęście, zamiast nudzić się w technologicznym wyobcowaniu i popadać w depresję, potrafię znaleźć kilka życiowych aktywności, które sprawiają, że ciągle brakuje mi czasu.
Po piąte, jak poradzi sobie z dalszym rozwojem technologii informatycznej rozrastająca się ludzka populacja, kiedy całe grupy wcześniejszych specjalistów staną się bezużyteczne, a nawet bezwartościowe. Jak to wpłynie na stosunki międzyludzkie, na coraz większe rozdarcie między bogatymi i biednymi (ludźmi, ale i państwami)?
Po szóste, w jakim kierunku pójdzie rozwój AI oraz zarządzanie państwami? Jak będą wyglądać regulacje prawne dotyczące AI, i czy ich tworzenie nadąży za niezwykle szybkim rozwojem AI. Czy spotęguje się dominacja krajów, które pierwsze osiągną wystarczająco wysoki poziom AI, nad resztą państw zacofanych w tym zakresie? Czy zaistnieje zcentralizowane zarzadzanie naszym światem?
Po siódme, AI przyspieszy jeszcze bardziej rozwój technologiczny i wyczerpywanie się najcenniejszych surowców nieodnawialnych. Nie chodzi tu już o surowce energetyczne, ale np. o tzw. metale ziem rzadkich. Są one niezwykle ważne w rozwoju nowych technologii, a występują w ograniczonych ilościach. Żyjemy nadzieją, że kiedy Ziemia stanie się surowcową pustynią, znajdziemy je na bliskim księżycu albo na Marsie czy innych planetach. Czy przeniesiemy tam nowy przemysł? Czy przeniesiemy tam ludzi czy tylko roboty wyposażone w AI?
Po ósme, w jakim kierunku pójdzie główne wykorzystanie AI? Kto o tym będzie decydować? Wszystko wskazuje na posiadających pieniądze. To od nich uzależnieni są nawet politycy. Pozostała część społeczeństw, często nieświadoma, nie będzie mieć nic do powiedzenia. AI przyniesie jeszcze większe zniewolenie ogromnej większości ludzkości. Jaki los czeka resztki humanizmu, który już teraz bardzo ucierpiał.
Po dziewiąte, Co przyniesie AI w sztuce i technologii wojennej? Już są efekty. Nie zapominajmy o wirusowej ingerencji w AI, która może doprowadzić do nowego rodzaju społecznego kataklizmu. No i jeszcze problem z autonomicznymi dronami, które dzięki sterującą nimi AI przejmą pełną kontrolę nad swoją aktywnością i mogą zachowywać się jak „złe psy spuszczone z łańcucha”. Ich twórcy nie będą wtedy mieli nic do powiedzenia.
Po dziesiąte, na ile AI wkroczy do naszego ciała? Już teraz żyją ludzie z wszczepionymi chipami czy innymi elektronicznymi udogodnieniami, które pozwalają im m.in. na otwieranie drzwi, zdalne sterowanie sprzętem elektronicznym, nawet na identyfikację takiego posiadacza w urzędzie czy banku.
Po jedenaste, Ile elektroniki da się wprowadzić do ludzkiego mózgu? I nie chodzi tu tylko o poprawianie lub umożliwienie kontaktu z otoczeniem ludzi z wadami podstawowych zmysłów – wzroku, słuchu czy dotyku. Przecież wizjonerzy AI chcą zastąpić ludzkie zmysły doznaniami wirtualnymi, wywołanymi na życzenie. Tylko, czy będzie to życzenie ludzkiego biologicznego mózgu czy zasiedlonej w nim AI. Czy będzie to jeszcze mózg człowieka, superczłowieka czy pół człowieka-pół cyborga?
Po dwunaste, Jeżeli nasze myśli znajdą się w sieci, to w jakim stopniu człowiek, superczłowiek albo może już półcyborg, będzie poddawany inwigilacji i nawet sterowany przez „wielkiego brata”? A że inwigilacja, głównie polityczna, doskonale się ma już teraz – w świecie „normalnych” ludzi wszyscy widzimy. Przepraszam – nie wszyscy i nie widzimy, bo inwigilacji nigdy nie widać, można tylko jej doświadczyć, usłyszeć o niej albo o niej przeczytać.
Po trzynaste, sztuczna inteligencja usprawiedliwi działające w zautomatyzowanych systemach podejmowania decyzji, usprawiedliwi nawet najgorsze decyzje polityków i rządów. Wystarczy, że rządzący podadzą superinteligentnemu komputerowi na wejściu fałszywe dane. Na kogo spadnie odpowiedzialność? Na rząd czy na komputer? Jakże swobodnie (i bezkarnie) można będzie rządzić. „Strach się bać”, chyba, że samodoskonaląca się (z założenia) AI wyłapie podstęp polityków.
Po czternaste, ponieważ AI uczy się (albo także jest uczona) przez udostępnienie jej olbrzymiej liczby danych z przeszłości, może się pomylić odnośnie decyzji dotyczących przyszłości. Kto za to będzie odpowiedzialny?
Po piętnaste, co się stanie, jeżeli w erze dominacji sztucznej inteligencji nad człowiekiem, dopuści się do interakcji AI z biologicznym społeczeństwem? Czy to społeczeństwo będzie już potulnie zunifikowanymi postludźmi? A może istnieje zagrożenie jeszcze większego zróżnicowania społecznego niż przed erą AI? Czy obok postludzi i w pełni mechanicznych cyborgów AI, część społeczeństwa pozostanie nami – ludźmi biologicznymi? Przecież wszystkich nie da się przekonstruować. Powstaną kasty: a) twórców AI i ich finansowych pryncypałów, b) informatycznych cyborgów oraz c) miliardów zbędnych i sfrustrowanych ludzi.
Po szesnaste, jeżeli już teraz sztuczna inteligencja potrafi się sama z siebie doskonalić, nie można wykluczyć, że szybko wymknie się spod kontroli człowieka. Jaki los czeka wówczas Homo sapiens? Czy doskonała w swej technicznej naturze AI nie uzna, że biologiczny człowiek jest nienajlepszym rozwiązaniem, i będzie chciała go „po swojemu” poprawiać, albo wręcz zlikwidować? Oznaczałoby to, że AI „posiadła” przypisywaną człowiekowi świadomość (w skrócie – wiem, że jestem, mam umysł i potrafię myśleć abstrakcyjnie), i w oparciu o swoje już przemyślenia potrafi podejmować świadome decyzje. Czy byłyby bardziej sensowne niż nasze ludzkie? Niektórzy wizjonerzy mówią nawet o możliwości i celowości zmiany systemu operacyjnego funkcjonowania nie tylko człowieka czy społeczeństw, ale też Ziemi, a nawet Wszechświata.
Po siedemnaste, jaki będzie stosunek rozwiązań AI proponowanych dla społeczeństwa do etyki uznawanej (nie zawsze) przez człowieka (nie każdego)? Czy można oczekiwać etycznej w ludzkim sensie etyki AI?
Po osiemnaste, cały czas prace legislacyjne nie nadążają za rozwojem AI. Pozostając w tyle nie są w stanie zapobiegać potencjalnym niekorzystnym skutkom aktywności AI.
Sztuczna inteligencja jest pozbawiona (ale mogę się mylić) jednej z najbardziej ludzkich cech – inteligencji społecznej, która była i jest podstawą kulturowego rozwoju i wszystkich kierunków aktywności Homo sapiens. Czy człowiek dołoży rękę do pokonania tej bariery przez AI? Niewątpliwie warunki tego zostały stworzone – przepływ informacji cyfrowej w przeważającej części odbywa się już w wirtualnej chmurze. Jeżeli świat wirtualny oparty o komputerową megasieć utworzy cyfrową inteligencję społeczną, biologiczny Homo sapiens znajdzie się na przegranej pozycji; właściwie to przegraną zaczyna już być widać. Nie chcę żyć w takim świecie. Nie chcę być obsługiwany np. w urzędzie czy banku przez sztuczną inteligencję; chyba jednak w jakimś stopniu już jestem. Oczywiście, to czy ja chcę czy nie chcę, nie ma najmniejszego znaczenia. Decydują o tym nasi wielcy bracia.
To wszystko przestaje być tylko fantazją i propozycjami rodzącymi się w głowach wizjonerów ze świata technologii. Czyżby Homo sapiens przyznawał się, że w istocie nie jest jednak wystarczająco hapiens (rozumny) i nie wystarczająco inteligentny, a może nawet wręcz głupi? Z góry przepraszam wszystkich, których obraziłem. Potrzebna jest mu zatem inteligencja, która będzie od niego mądrzejsza. Wieszczy to koniec panowania biologicznego człowieka; antropocentryzm polegnie pod niekontrolowaną presją sztucznej inteligencji. Ale to nic nowego w historii ludzkości; przecież od samego początku zorganizowania się społeczeństw Homo sapiens używa swojej ludzkiej inteligencji do doskonalenia narzędzi umożliwiających likwidację swojego gatunku. Do tej pory działo się to jeszcze pod względną ludzką kontrolą. Kiedy kontrolę przejmie sztuczna inteligencja, być może uzna Homo sapiens za bardzo nieudany projekt biologiczny i go zlikwiduje.
Apel do twórców AI – nie przekraczajcie niektórych barier, zastępując ludzi inteligentnymi maszynami wszędzie gdzie się tylko da. Niech to będzie rozwiązanie wspomagające człowieka tylko tam, gdzie jest ono uzasadnione i bezsprzecznie potrzebne. Zostawcie szerokie pole dla aktywności normalnego biologicznego człowieka, i pozwólcie mu żyć w normalnym biologicznym świecie. Ograniczcie zastosowania AI do bardzo wyselekcjonowanych obszarów, w których będzie ona człowiekowi przyjazna i pomocna. Nie czyńcie z Ziemi biologicznej pustyni z resztkową populacji ludzi zagubionych w waszym cyfrowym świecie. Ja już czuje się zagubiony w wielu obszarach współczesnej informatyki, maszynowej cybernetyki i świata wirtualnego.
Można sobie marzyć, a decydenci i tak zrobią swoje w wyścigu inteligentnych rozwiązań technologicznych. Już to robią włączając AI do technicznych rozwiązań w produkcji broni. Kto twórcom tych rozwiązań zabroni np. produkcji śmiercionośnych autologicznych dronów samonaprowadzających się na określone cele. Wręcz przeciwnie, kraje technologicznie przodujące już uruchomiły wyścig zbrojeń z wykorzystaniem AI. I tak oto cywilizacja informatyczna prowadzi prosto do samozagłady człowieka.
Na koniec nieco więcej o informatycznej inwigilacji ze strony Wielkiego Brata, a raczej już kilku Wielkich Braci. Krajem w którym informatyczna inwigilacja oraz sterowanie społeczeństwem przy użyciu sztucznej inteligencji już funkcjonuje na olbrzymią skalę, są Chiny. Rosja w tym zakresie wlecze się na końcu krajów z ambicjami; tam stosuje się jeszcze metody stalinowskie. W Chinach poziom cyfryzacji w zakresie aktywności życiowej i zawodowej pracowników wielkich firm sprawił, że są oni już systemowo zniewoleni monitoringiem i inwigilacją. Ulice miejskich aglomeracji, wielkie korporacje, centra handlowe i urzędy publiczne są uzbrojone w monitorujące kamery, dzięki sztucznej inteligencji nawet identyfikujące twarze, jeżeli są one zapisane w pamięci systemu. Wejścia w korporacjach zostają wyposażane w czytniki biometryczne układu żył w dłoniach pracowników.
W założeniach projektu Chińczykom podporządkowanym systemowi przyznawane są punkty tzw. kredytu społecznego za aktywność zgodną z wytycznymi partii komunistycznej. To zbierane (oczywiście drogą inwigilacji informatycznej) punkty mają warunkować dostęp do niektórych usług i przywilejów, ale także pozycję społeczną i możliwości dalszego rozwoju. Punkty są jednak również odbierane za wyłamywanie się z reguł narzuconych przez partię po stwierdzeniu tego metodą bezustannej inwigilacji. Na Chińczykach system jest już testowany praktycznie.
To się uda, ponieważ Chińczycy są narodem wyjątkowo zdyscyplinowanym. Nie dziwi potulna akceptacja takiej społecznej „opieki”, ponieważ w Chinach nigdy nie istniało społeczeństwo obywatelskie, demokracja, ani wolność osobista. Orwellowsko-chińska wizja świata kontrolowanego przez „wielkiego brata” wydaje się być wstępem do przejęcia przez Chiny kontroli nad resztą naszego świata. Najpierw dominacja ekonomiczna, następnie uzależnienie technologiczno-handlowe, wspierane inwigilacją informatyczną, która ma doprowadzić do ubezwłasnowolnienia całych społeczeństw i państw. Takie mogą być owoce trwającej w XXI wieku globalizacji, którą teraz najlepiej wykorzystują Chiny. Chiny wydają się być umiejętnie rządzonym monolitem. Jednak i tam istnieją już ograniczenia i przeszkody na drodze rozwoju i dominacji. Teraz, po rozdmuchaniu potężnej gospodarki, podstawowym chińskim problemem staje się postępujący niż demograficzny.
Pisząc o korzystnej nadal dla Chin globalizacji gospodarki i handlu, postawiłbym jednak pytanie – jak długo jeszcze? Przecież mechanizmy globalne nie zależą tylko od chęci i możliwości dominacji ze strony Chin. Czy tzw. cywilizacja zachodnia znajdzie mądre wyjście z tej sytuacji? Nie wydaje mi się; przecież Zachód jest dzisiaj mocno rozdrobniony i podzielony partyjnymi utarczkami, w czym ogromną rolę odgrywają chore ambicje polityczne oraz interesy przemysłowych gigantów i ich lobbystów. Chociaż dotychczasowa historia na to nie wskazuje, chciałbym wierzyć, że może jednak nastąpi jakaś konsolidacja interesów wszystkich zainteresowanych stron.
Zamiast podsumowania
Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaki jest koszt środowiskowy rozwoju technologii informatycznej, która wymaga olbrzymiego wkładu materiałowego i energetycznego na wytworzenie i eksploatację wielkich, obsługujących nasz cyfrowy świat, sieci i stacji komputerowych. Te drugie wymagają też intensywnego chłodzenia. Nie wyobrażamy sobie jak ogromne ilości dwutlenku węgla generuje ten cyfrowy świat. Podejrzewam, że nikt tego nie jest w stanie policzyć. Nie zdajemy sobie sprawy jaki kryzys, a nawet kataklizm globalny może wywołać awaria, lub przerwa w zasilaniu systemów IT, ale także włamanie się do nich hakerów celem przeprowadzenia ataku informatycznego. Totalna dezorganizacja bankowości, życia społecznego i gospodarczego. W co się niby rozumny Homo sapiens wpakował? Ano, wpakował się w globalną informatyczną chmurę zagrożeń.