Szerszeń europejski (Vespa crabro), nasza największa osa, budzi powszechną niechęć. Spotykam jednak ludzi mieszkających pod lasem lub w lesie, którzy twierdzą, że szerszenie w ich siedliskach nie stanowią problemu. Znacznie bardziej nie lubią mniejszych os, które natrętnie atakują stół podczas spożywania posiłków na świeżym powietrzu. Szerszenie przylatują jednak zwykle do światła podczas nocnych biesiad. W naszym siedlisku mieliśmy zabawną (dosłownie) przygodę z młodymi szerszeniami. Siedząc na ławce przy ścianie usłyszeliśmy obok co chwilę: pac, pac, pac, … Jakie było zaskoczenie, kiedy okazało się, że to kilkadziesiąt młodych szerszeni, które spadały z okienka na poddaszu, gdzie było ich wielkie gniazdo. Dlaczego wypadły z okna? Dlaczego wszystkie naraz. Czy miało to być zbiorowe samobójstwo? Pozostawały żywe, ale bardzo niemrawe.
Gniazda szerszeni znajduję w różnych miejscach, jednego lata zadomowiły się nawet w mojej czatowni na żurawie, którą wykorzystuję tylko wiosną. Była wolna, to się wprowadziły. W tym roku wielki szerszeń chciał na moich oczach zająć dziuplę z dudkami, ale szybko zrezygnował. Chyba odstraszyły go długie dzioby znajdujących się w środku młodych. Szerszenie u mnie mają się dobrze, myślę że nawet za dobrze, o czym będzie dalej.
Fotografuję szerszenie
W wielu miejscach mam powieszone budki z otworami dla małych ptaków. Jedną, na ścianie pod samym dachem, zagarnęła dla siebie samica szerszenia i dochowała się licznego potomstwa. Budka wisi wysoko, szerszenie tolerują nas, to i my je jakoś tolerujemy. Postanowiłem moje szerszenie fotografować z bliska. Postawiłem stół jakieś półtora metra od budki, na stole wysoki statyw z aparatem, a na mojej głowie kapelusz pszczelarski i bluza z długimi rękawami. Podczas fotografowania i filmowania nie doszło do żadnych incydentów. Przez cały dzień jeden, a czasem dwa szerszenie wentylowały otwór budki. Ruch w rodzinie szerszeni był duży. Część zdjęć robiłem z użyciem migawki elektronicznej. Na lewym zdjęciu widać dziwny efekt: jedno skrzydełko zostało zarejestrowane jakby w oderwaniu od owada:
Migawka elektroniczna działa poziomo zapisując kolejno coraz niższe rzędy pikseli na matrycy, co sprawia, że kolejne szybko poruszające się elementy na obrazie są rejestrowane z opóźnieniem, i np. pędzący samochód na zdjęciu jest mniej lub bardziej skoszony. Ale o „oderwanym” od ciała skrzydle/skrzydełku nie słyszałem i nie czytałem.
Pojawił się problem
Przy samej furtce na łąkę mamy piękny bez (poprawnie lilak) z dużymi kwiatami. Od jakiegoś czasu opanowały go szerszenie. Ponieważ tolerowały nasze korzystanie z furtki, my też postanowiliśmy je nadal tolerować. Nie tylko tolerować, ale także fotografować. Aparat ustawiłem na statywie najpierw w odległości 70-80 cm (z obiektywem M.Zuiko 40-150 mm f/2,8), ale później przysunąlem go na 30-40 cm (z obiektywem M.Zuiko 60 mm f/2,8 macro).
Pierwszego dnia fotografowałem oczywiście w kapeluszu pszczelarskim i bluzie z rękawami. Początkowo pojedyncze szerszenie kilka razy okrążyły mnie nie atakując. Następnego dnia przestały się mną interesować, mimo że dwukrotnie zmniejszyłem odległość fotografowania. Twarz miałem ukrytą pod siatką kapelusza. Poznawały mnie po zapachu czy uznawały, że z mojej strony nic im nie grozi. Podczas kolejnej prawie godzinnej sesji fotografowałem już bez kapelusza i w koszuli z krótkim rękawem. Siedziałem na stołeczku przez godzinę w odległości około pół metra … i nic.
Ale co szerszenie robią na moim bzie
Na pierwszy rzut oka widać było, jak szerszenie obskubują korę, myślałem że jest to dla nich materiał do budowy gniazda. Dziwiłem się, ponieważ wiosną widziałem jak szerszenie i inne osy skubią w tym celu stare spróchniałe deski. Obserwacja i dokumentacja fotograficzna pozwoliły mi na odkrycie czegoś niespodziewanego (dla mnie, bo w piśmiennictwie entomologicznym jest to od dawna wyjaśnione). Szerszenie najpierw obdzierały z kory gałązki bzu:
A następnie spijały sok:
Czyściły sobie też odnóża zlizując z nich resztki soku:
O dobre miejsce, gdzie spływało dużo soku, czasem ze sobą walczyły:
Do stołu z nami szerszenie nigdy nie zasiadały, chociaż bywają na nim różne słodkości. Szerszenie to dziwne zwierzęta jeszcze z jednego powodu – latały po słodki sok bzu, a przecież to urodzeni mordercy polujący na inne owady. W czasie pojawiania się larw dorosłe opiekunki mięso zanoszą nowemu potomstwu, a same przechodzą na weganizm. A może już od początku dorosłego życia są nimi? W roku 2022 spotkałem trzy weganki, które zgodnie spijały sok wyciekajacy z pęknięcia w korze pnia brzozy:
Pijalnia była otwarta dla wszystkich owadów:
Kwietnice różówki nie boją się, bo mają twardy pancerz, ale mucha? Chociaż szerszeń nawet na nią nie spojrzał, mucha trochę niedowierzała i była ostrożna. Nie ma to, jak dobry, mocny napój. Jak oto napoje łagodzą relacje między potencjalnym zabójcą a potencjalną ofiarą. Ale nie wszystkie.
Komentarz
O szerszeniach słyszymy i czytamy niekorzystne opinie. Moje szerszenie ich nie potwierdzają. Nie prowokowane, nie atakują. Jest zalecenie, żeby koło szerszeni zachowywać sie spokojnie. Moje wnuki tego nie przestrzegały, nie doznając z tego powodu żadnej krzywdy.
Wiemy, że agresywne są olbrzymie szerszenie japońskie; ich użądlenia powodują śmierć kilkudziesięciu osób rocznie. Europejski gatunek należy jednak uznać za łagodny; nie rozdrażniony nie atakuje, nie szuka towarzystwa biesiadujących, a że wieczorem lubi przylecieć do światła palącego się na tarasie, można mu wybaczyć.
Polubmy szerszenie! Piszę to mając w pamięci, że na początku wzywałem straż pożarną do ich uśmiercania, a później robiłem to sam.