7. Duchowość Homo sapiens

Część 1. Bóg, wiara, religia

Ludzki mózg ma dużo zagadek, ale największą jest chyba istnienie czegoś niezwykle enigmatycznego – duchowości. Narzędzia badawcze, którymi dysponuje nauka, ludzkiej duchowości nie są w stanie wyjaśnić. To jest świat transcendentny, istniejący poza możliwością poznania naszymi zmysłami, poza światem fizycznie poznawalnym. Świat duchowości rozwijał się równolegle z rozwojem zdolności umysłowych Homo sapiens. Jest to świat, w którym centralne miejsce zajmują różne wierzenia i religie oraz życie pozagrobowe.

Co ciekawe, od zarania ludzkości człowiek potrzebował nie tylko pozaziemskiego boga czy nawet wielu bogów; potrzebował również bogów w ludzkim wcieleniu. Bogami zatem czynili siebie władcy – królowie i cesarze, i za bogów byli uznawani przez poddanych. Zastanawiam się, dlaczego starożytni bogowie byli rządni krwi. Krew jest również symbolem współczesnych religii. Ale czy tylko symbolem?

Religijne wspólnoty uznają istnienie Boga, dlaczego jednak różne religie mają „swoich” bogów. Zastanawiam się też, czy Jahve – Bóg Abrahama i Mojżesza jest tym samym Bogiem w chrześcijaństwie i islamie? Dlaczego wyznawcy różnych religii czczący tego samego Boga, z Jego imieniem na ustach nawzajem się nienawidzą i zabijają, toczą wojny i mordują cywilów? Tak było i jest nadal nawet w obrębie różnych odłamów chrześcijaństwa.

Dlaczego tak często chrześcijanin, wyznający wiarę w Boga, postępuje niezgodnie fundamentami swojej wiary? Najbardziej widać to u ludzi pełniących wysokie urzędy, kiedy wręcz afiszują się swoja religijnością. Ale dotyczy to również znacznej części społeczeństwa. Jeżeli jesteś chrześcijaninem (czy aby na pewno?), dlaczego nie postępujesz zgodnie z naukami głoszonymi przez Jezusa? Odpowiedź wydaje się być oczywista – bodla człowieka jest to za trudne. Czy zatem wiara w Boga to jedno (niedzielna teoria), a życie to zupełnie coś innego (codzienna praktyka)?

Wiara i religia (religie)

Czy wiara w Boga jest tym samym czym jest religia? Jaką naprawdę rolę w życiu człowieka powinna pełnić zatem religia, a jaką pełni w rzeczywistości? Dlaczego przez całe wieki było i jest nadal tyle różnych, skłóconych i walczących między sobą wyznań religijnych czczących tego samego Boga? Dlaczego z nauczania Jezusa powstało w chrześcijaństwie tak wiele odłamów religijnych? A zatem, która religia jest właściwa? Na tym nie koniec, bo który odłam judaizmu, chrześcijaństwa czy islamu jest właściwy? Odpowiedź wydaje się być bardzo oczywista – ta religia (czy jej odłam), w której przyszedłem na świat. Taka odpowiedź skłania jednak do głębszych przemyśleń i zastanowienia się, dlaczego moja religia jest tą właściwą? A co z „resztą” ludzi wyznających inne religie, nawet choćby w obrębie chrześcijaństwa? A co byłoby ze mną, jeżeli urodziłbym się w społeczeństwie wyznającym inną religię, np. islam? A co z całymi pokoleniami ludzi żyjących przez długie tysiące lat w odległej starożytności przed zaistnieniem dzisiejszych religii?

Dużo pytań. Tak, bo pytania są ważniejsze niż odpowiedzi; te bowiem mogą być błędne. Zatem kolejne ważne pytanie (może najważniejsze) – jak ma się wiara w Boga do nauki? A no, ma się nijak; tu nie szukajmy wyjaśnień. Naukowo nie można udowodnić, ani wykluczyć istnienia Boga. Nauka zajmuje się tylko światem/bytem materialnym, fizycznie poznawalnym. Nauka nie dysponuje narzędziami do badania świata transcendentalnego, znajdującego poza naszymi możliwościami fizycznie poznawczymi.

Odmiennie jednak wygląda sprawa powstania naszego ziemskiego świata i całego Wszechświata. Tu miedzy różnymi religiami i ich dogmatami a nauką i jej odkryciami trwa odwieczny rozdźwięk. W nauce rozważania na temat początków Wszechświata i jego dalszego funkcjonowania są domeną fizyki, która zajmuje się najbardziej elementarnymi zjawiskami. Uczeni mogą stawiać hipotezy, weryfikować je, tworzyć teorie, ale też zmieniać je w miarę coraz lepszego poznawania przedmiotu badań. Mają do tego narzędzia i eksperymentalne metody poznawcze, wspierając się także wyszukanym aparatem matematycznym.

Fizyka, jak również inne eksperymentalne dyscypliny naukowe, nie mogą wykluczyć iż poza obszarem poznawalnej rzeczywistości fizycznej może istnieć naukowo niepoznawalny byt (dla wierzących w Boga jest to Bóg), który warunkuje prawa porządkujące funkcjonowanie procesów fizycznych we Wszechświecie. Wierzący w Boga, niezależnie od wyznawanej religii, przyjmują że Bóg, zarządzając doczesnym światem, decyduje o zjawiskach przyrodniczych oraz o ludzkich poczynaniach.

W obliczu różnych kataklizmów, od suszy czy powodzi po tragizm wojen ludzie modlili się i nadal modlą się do Boga (w starożytności modlili się do odpowiednich bóstw i bogów) o ustąpienie złej pogody, jak i o nastanie pokoju. Jak to się dzieje, że w czasie wojen o zwycięstwo modlili się po obu stronach frontu często wyznawcy tego samego Boga, a przecież o końcu wojny i tak decydowali ludzie. Można powiedzieć „Bóg tak chciał”. Skąd wiesz, że „Bóg tak chciał”; od Boga? Czy Bóg chciał i nadal chce, żeby ludzie się nienawidzili i nawzajem zabijali? Czy świat jest odgórnie zarządzany, jak twierdiły i nadal twierdza religijni przewodnicy czy też podlega probabilistyce zdarzeń losowych, jak twierdzą współcześni fizycy teoretyczni. Fizycy teoretyczni chyba jednak się mylą, przynajmniej w odniesieniu do naszej planety Ziemi. Ziemią to człowiek, nie uznając praw przyrody, usiłuje zarządzać po swojemu.

Istnienie Boga to sfera ludzkiej duchowości. Jednak świat duchowy jest niejednoznaczny, obejmuje niezwykle ważne aspekty filozoficzne, zawiera wiele sprzeczności, jak dobro i zło oraz zagadnienie moralności. Ponieważ wiara w Boga funkcjonuje w umyśle człowieka poza obszarem nauki, zatem nie wydaje się, żeby między nauką a wiarą była jakaś sprzeczność. W Boga albo się wierzy albo nie; można oczywiście mieć również wątpliwości, ale można też uznać Boga jako pozamaterialnego stwórcę materialnego świata. Wiara w Boga nie może być nakazem; jeżeli ma mieć siłę oddziaływania na człowieka, powinna dojrzewać w jego umyśle.

Gdzie występują sprzeczności, jeżeli chodzi o wiarę? Występują między nauką a tworzonymi przez człowieka religiami. Religie można uznać z pewnego rodzaju otoczkę tworzoną wokół wiary i podawaną w formie dogmatów. Problem polega na tym, że różne religie wyjaśniają istnienie Boga i stworzenie przez Niego Wszechświata, budując „niepodważalne” dogmaty oraz tworząc ideologie i teksty sprzeczne z naukowo udowodnionymi prawami i procesami fizycznego świata. Jakże długo twierdzono, że Ziemia jest płaska, że Ziemia powstała wcześniej niż Słońce, że nie Ziemia obraca się wokół Słońca lecz Słońce wokół Ziemi. Ile wieków musiało upłynąć żeby kościoły chrześcijańskie przestały szerzyć takie „nauki” wyjaśniające funkcjonowanie znanego nam świata.

Religie nie tylko nie nadążają za odkryciami naukowymi, ale co gorsze, często je zwalczają. A wszystko dlatego, że wiara w Boga jest nauczana przez duchowieństwo w formie uniemożliwiajacej dyskusję i dociekania ze strony wierzących. Masz wątpliwości, nie rozumiesz? Nie szkodzi, musisz przyjąć „na wiarę”. W nauce tymczasem niezwykle ważne jest krytyczne myślenie, niedowierzanie, zaprzeczanie i sprawdzanie, a jakże często także obalanie wcześniejszych ustaleń.

Niezgodne z naukowymi dowodami, ludzkie religijne wypaczenia i manipulacje potrafią wierzącego w Boga człowieka doprowadzić nawet do utraty wiary, a młode pokolenie wręcz zniechęcić do wiary w Boga już u progu pobierania nauki w szkole. Nie da się nakłonić młodzieży do wiary w Boga, jeżeli nie zmieni się sposobu jej przekazu, i co najważniejsze nie da się dobrego przykładu. A jakże często nie daje się go. We współczesnym świcie nie da się przekreślić osiągnięć nauki (i zabronić nauczania jej osiągnieć), choćby w zakresie fizyki, paleontologii, biologii, ewolucji i genetyki. Czy ta tematyka istnieje w kształceniu przyszłych kapłanów?

Urodziłem się w ostatnich miesiącach II Wojny Światowej, w bardzo katolickiej rodzinie. Byłem katolikiem nastawionym „z automatu” na słuchanie księży. Tylko że w ten sposób katolicy od wieków wychowywani są w mocy klerykalizmu, z wyłączeniem własnego myślenia o Bogu i czytania biblii. A przecież jest o czym myśleć, choćby dlaczego człowiekowi religia jest tak potrzebna. Na lekcjach religii dowiedziałem się, że wielu spraw, np. Świętej Trójcy, nie jesteśmy w stanie zrozumieć – trzeba je po prostu przyjąć na wiarę; w młodości nie rozumiałem, ale przyjąłem; nie rozumiem do dzisiaj. Schemat klerykalizmu w nauczaniu religii i prowadzeniu wiernych ścieżką życia przez Kościół jest prosty: ksiądz powiedział – przyjmij i zaakceptuj bez cienia wątpliwości. Skupiłem się tu na klerykalnym odcieniu dotyczącym nauczania wiary w Boga, ale w swoim głównym nurcie klerykalizm dotyczy dążenia do zdominowania i nadzorowania przez duchowieństwo życia publicznego i politycznego całych społeczeństw. Dla mnie krańcowo tragicznie przejawia się to w obszarze innej religii – islamu. W niektórych krajach fundamentalizm islamski doprowadził do całkowitego przejęcia władzy nad całym życiem politycznym i społecznym ze szczególnym zniewoleniem kobiet.

Czy nie lepiej byłoby przemyśleć osobiście swoją wiarę i swoją religijność. Po pierwsze, wierz w Boga z własnego wewnętrznego przekonania. Po drugie, jeżeli uważasz się za chrześcijanina, żyj religijnie w zgodzie z naukami Jezusa. Najbardziej odpowiadałby mi wczesna idea chrześcijaństwa sprzed czasów Konstantyna I Wielkiego. Od czasów tego cesarza chrześcijaństwo weszło na tory niezgodne z naukami Jezusa. Ale nie można się dziwić – pierwszy chrześcijański cesarz kazał zgładzić swojego teścia, siostrzeńca i szwagrów, a nawet żonę i syna. I oto okrutny zbrodniarz pod koniec swojego życia przyjął chrzest, no bo przecież sakrament chrztu wymazuje wszystkie grzechy. Mało? No to więcej – Konstantyn I Wielki uznany został przez kościół wschodni za świętego. Doszło również do tego, że nie biskupi, a Konstantyn i kilku kolejnych cesarzy zwoływało i zatwierdzało pierwsze chrześcijańskie sobory powszechne. Kościół stał się instrumentem władzy.

Połączenie władzy i religii to zawsze była i jest nadal bardzo zła mieszanka. Z biegiem lat, nie mogłem pogodzić się z pozorowanym na chrześcijaństwo sprawowaniem władzy nad rzeszami wiernych, zarówno przez katolickich polityków, jak i hierarchów Kościoła. Ale tak było od zawsze, od pierwszych religii Sumeru i Egiptu, po współczesne kraje tzw. religijne. Religia często stawała się fundamentem władzy cywilnej. Służyła (i nadal służy) rządom władców, z czego osiągała (i nadal osiąga) różnorodne, także materialne profity. Ale też od starożytności władcy byli podporządkowani religijnym zwierzchnikom. Na tym polu niedościgniony jest oczywiście nadal fundamentalizm islamski.

W chrześcijaństwie wydaje się to jednak bardzo dziwne – Jezus nie formułował nakazów i zakazów, pouczał tylko jak żyć obdarzając miłością innych. Tymczasem kościoły chrześcijańskie zarządzają wiernymi właśnie przez nakazy i zakazy. Mało tego, patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl I błogosławi „świętą wojnę” prowadzoną przez byłego komunistę (nadal niemal czczącego Stalina), współczesnego cara Putina. Ale nie dziwmy się; dawni carowie też zawsze mieli wsparcie cerkwi prawosławnej.

A jak żyje większość współczesnych katolików? Ze strony instytucji kościelnej mamy klerykalizm – wysłuchujemy głosu duchownych bez samodzielnego przeżywania wiary w Boga. Ale w życiu jest znacznie gorzej. Po wysłuchaniu Ewangelii i wyjściu z kościoła „wierny” zamyka klapkę religijności (dlaczego?), i otwiera klapkę codziennego, jakże innego życia (bo ma wolną wolę?). Najgorzej, gdy dotyczy to rządzących. Zamiast dbać o społeczeństwo (które z natury nie może być ideowo monolityczne), rządzący dzielą je na „swoich” i „resztę”, sieją nienawiść i nienawidzą się nawet między sobą. Kto dzisiaj z rządzących katolików czyta Biblię? A przecież nie trzeba nawet kupować – jest dostępna w Internecie. Nie, oni za fasadą religijności, emanują pychą, nienawidzą „innych”, a często nawet „swoich”; no i gromadzą przy tym swoje bogactwo.

Zastanawiam się też, jak różni się (w ludzkiej interpretacji) żydowski Jahwe (w Starym Testamencie) od chrześcijańskiego Boga (w Nowym Testamencie). Stary Testament ilustruje różne relacje człowieka z Bogiem. Tymczasem Nowy Testament jest przesłaniem chrześcijańskiego życia „po bożemu”. Jak bardzo życie i nauczanie Jezusa było inne niż wojownicze życie i niektóre reguły przekazywane żydom przez Mojżesza w drodze do Ziemi Obiecanej. Czy to Jahwe dał pozwolenie żydom na posiadanie niewolników, których życie miało dla żydów tak małą wartość? Nie, to mógł zrobić tylko człowiek piszący Stary Testament. Tylko dlaczego Nowy Testament nie potępiał niewolnictwa zarówno w ogóle, jak i wśród chrześcijan? Niewolnictwo było nie tylko akceptowane, było wręcz podstawą rozwoju gospodarki oraz dobrobytu części społeczeństwa.

Dlaczego Jezus, nauczający rzesze, nie dawał przykładu i nie modlił się w świątyni (chodził tam przecież jako dziecko), ani razem z uczniami, tylko w odosobnieniu? Dochodzę do wniosku, że i wówczas, i teraz świątynie wypaczały i wypaczają morale kapłanów. Jezus nie mógł się z tym pogodzić.

W tekście cały czas piszę o naukach Jezusa i nauczaniu przez Jezusa, ponieważ w przyjętych przez chrześcijan Ewangeliach apostołowie zwracali się do Jezusa – rabbi, czyli nauczyciel. Określenie Chrystus – z greckiego namaszczony, co odpowiada hebrajskiemu – Mesjasz zaistniało kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa. Ewangelie zostały napisane w języku greckim, stąd wyznawcy nauk Jezusa przyjęli dla siebie nazwę chrześcijanie. Przyjęta też z języka greckiego nazwa Ewangelia znaczy Dobra Nowina. Jedynym ewangelijnym autorem, który osobiście znał Jezusa, był św. Jan. Istnieje hipoteza, że jego Ewangelia została napisana w języku aramejskim, a dopiero później przetłumaczona na język grecki. Widzimy, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nośnikiem Dobrej Nowiny był język grecki. Kiedy chrześcijaństwo decyzją Konstantyna I Wielkiego stało się obowiązującą religią w cesarstwie rzymskim, językiem wszystkich Ewangelii stała się łacina. Zastanawia mnie czy tłumaczenie z greckiego na łacinę, a później z greckiego i łaciny na języki narodowe zachowało pierwotne treści w niezmienionym stanie. No bo ile razy tłumaczono i poprawiano Biblię Tysiąclecia?

Ciekawe jest to, że Jezus miał bardzo dobry (bardzo ludzki) stosunek do nie Żydów; szanował wszystkich ludzi w swoim otoczeniu. Nauczał najbiedniejszych, pokrzywdzonych, a nawet wykluczonych. Ale dlaczego swoje nauki kierował jednak tylko do Żydów. I dlaczego apostołowie tego nie przejęli, i mimo sprzeciwu Jakuba, brata Jezusa (brata rodzonego czy kuzyna?), nauczali głównie inne nacje? Przecież żydowska Biblia (Stary Testament) wyraźnie „mówi”: „Ja jestem Jahwe, jestem Wasz Bóg, …”. Albo: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie. Nie będziesz się im kłaniał ani nie będziesz im służył, gdyż ja, Jahwe, jestem bogiem zazdrosnym i za występki ojców zsyłam kary na ich dzieci aż do trzeciego i czwartego pokolenia„.

Bóg Mojżesza zawarł wieczyste przymierze tylko z narodem wybranym – z Izraelitami, i z nikim innym. Oznacza to tylko tyle, że judaizm jest religią narodową Żydów. Zatem Bóg Izraela zostawia inne narody samym sobie? Czy też, zgodnie z cytowanym wyżej tekstem „Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie” oraz „…gdyż ja, Jahwe, jestem bogiem zazdrosnym…”pozostawia nie Żydów ich bogom. Jak to możliwe, że Bóg Izraela pozwala innym narodom mieć swoich bogów? W oparciu o zapisy w Starym Testamencie można by dojść do przekonania, że chrześcijaństwo jest religią głoszoną dla innych narodów wbrew Jahwe.

Stary Testament swoją treścią ujawnia, że jest politycznym dziełem człowieka – żydowskiego przywódcy. To tylko jeden z przykładów, jak twórcy religii oraz inni przywódcy potrafią podporządkowywać wiarę w Boga swoim ziemskim interesom. Swoje zarządzanie społeczeństwami potrafią ukryć za oficjalną fasadą wiary w Boga. W naukach głoszonych przez Jezusa czegoś takiego jednak nie znajdziemy. Dla mnie niezwykle istotne jest odżegnywanie się Jezusa od polityki, a skierowanie człowieka ku czynieniu dobra drugiemu człowiekowi. Tylko okazuje się, że ani starożytny, ani współczesny człowiek nie jest w stanie kierować się taką etyką. Na szczęście są liczne wyjątki.