Homo sapiens to dziwne stworzenie. Niszczy matkę Ziemię, i po jej całkowitym zniszczeniu zamierza z niej uciec. Taką ma naturę – chce przekraczać granice, które wydają się być nieprzekraczalne. Nazywa się to postępem technologicznym. A może jest to choroba ludzkiego umysłu? No ale jeżeli człowiek chce uciec, to dokąd?
Na pierwszym planie rozważań znajdują się najbliższe planety, bliżej Słońca Merkury i Wenus, a po orbicie dalszej niż ziemska krąży Mars. Zacznijmy od Merkurego. Jest to mała planeta pokryta diamentami powstałymi w wysokiej temperaturze i pod wysokim ciśnieniem w wyniku uderzeń asteroid i komet. Czy to to właśnie zachęca do przeniesienia się na diamentową planetę? Odradzam choćby ze względu na temperaturę, jaka panuje na powierzchni Merkurego – w dzień jest do +426oC, a w nocy temperatura spada do -183oC. Merkury krąży stanowczo za blisko Słońca.
No to może Wenus – „bliźniacza siostra” Ziemi. Ma wielkość i budowę skalistą podobną do Ziemi i od czasu do czasu zbliża się do niej na odległość zaledwie 40 mln kilometrów; damy radę. Poza tym zachęcająco mocno świeci na nocnym niebie; nie można zabłądzić mknąc przez układ słoneczny. Jako drugi po księżycu jasno świecący obiekt od razu przyciąga nasze oczy. Wenus przyciągała oczy już w odległej starożytności, a mezoamerykańscy Majowie nie tylko czcili tę planetę, ale znali ją na tyle dobrze, że w oparciu o jej ruch opracowali swój kalendarz religijny.
Wenus to planeta wyjątkowa, bo obraca się przeciwnie niż inne planety układu słonecznego, i dlatego pozorny ruch Słońca oglądanego z jej powierzchni odbywa się z zachodu na wschód („do tyłu”). Wenus szybciej okrąża Słońce niż obraca się wokół własnej osi. Obroty własne planety są tak powolne, że wenusjańska doba trwa 243 ziemskich dób, i jest dłuższa nawet od menusjańskiego roku, który trwa 225 ziemskich dób. Brak jej też księżyca stabilizującego obroty i chybotanie.
No i warunki fizykochemiczne na Wenus są nawet bardziej zniechęcające niż na Merkurym; temperatura osiąga do 480oC. Bardzo gęsta atmosfera z dominacją dwutlenku węgla stwarza ciśnienie ponad 90 razy większe niż na powierzchni Ziemi oraz nie pozwala na ochłodzenie się planety. A otoczka z kwasu siarkowego nie dopuszcza do jej powierzchni światła słonecznego. Ale okazało się, że warunki do biologicznego życia można znaleźć w lokalnych partiach wenusjańskich chmur. Dlaczego nie spróbować? No to żegnajcie amatorzy ucieczki, tylko weźcie ze sobą duże zapasy żywności.
No to zostaje Mars. O tak, Mars nieco bardziej nadawałby się do zamieszkania. Ta czerwona planeta wydaje się być najlepiej poznana i jest w zasięgu ręki człowieka. Poza tym ma jeden ogromny atut – na Marsie jest woda! Co prawda w postaci lodu, ale to da się załatwić tworząc satelitarny układ luster, które ten lód roztopią i sprawia, że na Marsie popłyną rzeki. Tylko, że na powierzchni Marsa jest zaledwie śladowe ciśnienie atmosferyczne i bardzo słaba grawitacja. Zatem osadnikom łatwo będzie się przemieszczać bez dużego wysiłku skokami. Ziemskie kangury udowodniły, że jest to świetny sposób na pokonywanie nawet dużych odległości. Przemieszczanie się człowieka podskokami udowodnili już astronauci wizytujący Księżyc.
Kiedy ciekłe wcześniej jądro planety zastygło (z upływem czasu wnętrza planet się ochładzają) i przestało się poruszać jakieś 3 mld lat temu, Mars utracił chroniące go wcześniej pole magnetyczne. Pod działaniem wiatru promieniowania słonecznego chroniąca plantę atmosfera wyparowała. Teraz jest bardzo rzadka, pozbawiona tlenu, a zawiera dwutlenek węgla. Jeżeli jednak będzie ciekła woda, posadzi się rośliny, a te dadzą tlen. Tylko że na Marsie w nocy jest niesamowicie zimno – nawet do -140oC. No to wybuduje się szklarnie. Przestrzenie mieszkalne też trzeba odpowiednio przygotować bo promieniowanie kosmiczne na czerwonej planecie jest zabójcze. Wyjscie na zewnątrz tylko w skafandrach kosmicznych, ale to zostało już przećwiczone na Księżycu.
W podsumowaniu marsjańskich wizji Homo sapiens należy wspomnieć o planach terraformowania (upodobniania do Ziemi) tej planety. Wizjonerom życzmy powodzenia, tylko że to może potrwać tysiące lat. Ale kto ludziom pokroju Elona Muska zabroni?
Co takiego jeszcze, poza ucieczką z Ziemi, pcha Homo sapiens na Marsa? Oczywiście zasoby surowcowe; ziemskie wkrótce wyczerpią się. To akurat rozumiem. Jest jeszcze jedna przyczyna tak wielkiego zainteresowania czerwoną planetą. Szukamy śladów życia poza Ziemią, a Mars akurat do tego bardzo się nadaje; znajduje się najbliżej Ziemi w strefie dogodnej dla dawnego życia. Entuzjaści wyprawy na Marsa wysunęli nawet hipotezę, że życie w swojej najprostszej bakteryjnej formie mogło przyjść na Ziemię właśnie stamtąd. Kiedy miliardy lat temu Mars uległ kosmicznej katastrofie (ślady na to wskazują) biologiczne życie dostało się na Ziemie w lodowych meteorytach. Wraca koncepcja panspermii.
Nie jest to jedyna koncepcja zwiazana z Marsem. Badając zdjęcia powierzchni tej planety, niektórzy zwolennicy marsjańskiego pochodzenia życia dopatrują się skalistych tworów wykonanych przez inteligentne istoty. Więcej; wysuwają domniemanie, że inteligentni marsjanie zasiedlili Ziemię dając początek populacji Homo sapiens. Ludzka wyobraźnia, podobnie jak ludzkie dążenia, nie zna granic.