17. Kadr kołowy

Kiedy zaczęła się era aparatów cyfrowych marzyła mi się matryca kołowa. Dlaczego? Nie trzeba szukać pionu czy poziomu; nie trzeba wybierać w jakim prostokącie zamknąć rejestrowany obraz. To wszystko można by dopracować spokojnie w programie graficznym. O ile łatwiejsze byłoby fotografowanie w terenie. Często na matrycy kadruję z zapasem, a w domu przycinam do formatu pasującego do kompozycji obrazu. Niestety, matryce kołowe oznaczałyby marnotrawstwo olbrzymiej ilości światłoczułych pikseli podczas wycinania kół z tzw. wafla. No i oczywiście cena byłaby podwojona.

Kołowy zapis obrazu nie opuszczał mojego fotograficznego myślenia, a cały czas namawiał mnie do tego też mój przyjaciel Księżyc.

No i po wielu latach kadr kołowy doczekał się realizacji za sprawą aparatu Sony R10v4 z obiektywem typu ultra zoom. 25-krotny zoom z malutką jednocalową matrycą nie dawał wielkiej nadziei na dobrą jakość zdjęć. Teoretycznie, bo okazało się, że ten zestaw pozwala robić nawet powiększenia wystawowe 70×50 cm. Jeżeli zdjęcie ma trafić do Internetu, pozwala też na mocne przycinanie zapisanego obrazu.

Aparat ten stał się dla mnie uniwersalnym narzędziem, od fotografii zbliżeniowej (po uzbrojeniu w makrokonwertery) począwszy, po rozległe krajobrazy. Ponieważ korzystam z kołowej osłony przeciwsłonecznej (tulipanowej nie lubię) o dość ograniczonej średnicy, użycie najkrótszej ogniskowej narzuca kołowy zapis obrazu na matrycy. Chciałem, to mam! Nie wycinam jednak prostokątnego kadru, bo okazało się, że kołowy obraz w niektórych sytuacjach bardzo mi odpowiada. Uznałem nawet, że dobrze to koresponduje z kulistością Ziemi.

Niżej dwa ujęcia krajobrazu zrobione z tego samego miejsca w zapisie prostokątnym (dla uniknięcia wpływu osłony przeciwsłonecznej ogniskowa 28 mm) oraz kołowym (ogniskowa 9 mm). Krótka ogniskowa zapewniła znacznie większy kąt widzenia. Można oczywiście wykadrować teraz obraz panoramiczny, bo w tym ujęciu mamy nadmiar górnej pustki nieba i nadmiar nieistotnej części dolnej.

W kolejnym obrazie uzyskałem już niezłe wypełnienie treścią całego koła, a dodatkowo kadr nadrzędny został sprowadzony (chyba korzystnie) do kwadratu.

Tylko, że obiekt dominujący (dąb) znajduje się w środku kadru, czym trochę kłóci się z podręcznikowymi zaleceniami kompozycji obrazu. Zatem trzeba było popracować nad kompozycją. A okazję do tego stworzyły białe chmury na niebieskim niebie.

Symetria, chociaż dominuje w przyrodzie, w odniesieniu do krajobrazu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Niżej pokazuję zdjęcie, w którym wyraźnie widać symetrię „równikową”. Ponieważ jednak góra i dół kadru przekazują czytelne odmienne informacje, uznałem to za dobry pomysł.

A co z symetrią w pionie?

Tu jednak wygrywa jej brak: 

Dominującym elementem może być nawet źdźbło trawy.

I oto za sprawą osłony przeciwsłonecznej i dobranej ogniskowej obiektywu mamy fotografię otworkową w wydaniu cyfrowym.

Fotografia przyrodnicza Aleksandra Chmiela
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową.

Więcej informacji: Polityka Prywatności