11. Owadzi raport 2015
Tak tylko na marginesie
Zimą często spoglądam na półki z albumami i książkami. Lubię pooglądać dobre zdjęcia, lubię poczytać autorskie teksty fotografów, i to dużo bardziej niż wywody teoretyków fotografii czy opinie recenzentów i krytyków, których często nie rozumiem (tj. ich argumentów). Na półce mam książkę Moose Petersona „Uchwycone obiektywem. Lekcje legendarnego fotografa dzikich zwierząt”. Zdjęcia jak zdjęcia; są dobre, są też dziwnie słabe. Nie zachwyciły mnie. Może to wina polskiego wydawcy, może drukarni. Może jedno i drugie, a może „wypadek przy pracy”. Faktem jest, że z tego wydawnictwa kupiłem tylko ten jeden tytuł. Z zainteresowaniem czytam jednak niektóre fragmenty tekstu M. Petersona, zwłaszcza te które dotyczą przeżywania fotograficznej przygody oraz problemów z jakimi borykał się autor podczas sesji zdjęciowych w terenie. Ne zawsze wszystko idzie gładko, u mnie zresztą też. Bywa, że cały sezon jest ubogi w dobre zdjęcia.
Narzekania
Lato było niemiłosiernie suche, suche były też miniona zima i wiosna, do tego brzydka jesień. Ten rok nie rozpieszczał fotografów przyrody. Robiłem jednak zdjęcia wyszarpując pogodzie krótkie chwile ładnego światła. Przeglądając je dzisiaj, z trudem wybieram te, z których jestem zadowolony. Owadów było bardzo mało, mniej niż w ubiegłym roku, który zresztą też był słabszy niż poprzednie. W ślad za tym trudno było o pająki; nawet dominujące w ostatnich latach na łące i w ogrodzie tygrzyki paskowane w tym roku zawiodły. Ani jednego zdjęcia pająka, które by mnie zadowoliło. Wpisu o moich ulubionych modelach zatem nie będzie.
W sierpniu tego roku pojechałem na południową Lubelszczyznę fotografować ciepłolubne modliszki w dobrze rok wcześniej rozpoznanym miejscu. W upalne popołudnia te owady są bardzo dogodnymi modelami. Widziałem tylko jedną (uciekła szybko na sosenkę i zniknęła mi z oczu), a przecież w ubiegłym roku o tej samej porze, w tym samym miejscu było ich dużo i pięknie pozowały.
Początek 2015 r. nie był zły
Zimą robiłem trzebież dwudziestokilkuletniego lasu, a wiosną zabrałem się do korowania wyciętych sosen. Owocem tego zabiegu pielęgnacyjnego były zdjęcia korników (mało ciekawe), bardzo ruchliwego tępiciela korników – przekraska mróweczki (Thanasimus formicarius) (1) i należącego do rodziny kózkowatych rębacza pstrego (Rhagium inquisitor) (2). Latem w plener wychodziłem głównie podczas pochmurnych dni. Czasem trzeba było zwiększyć czułość do ISO 400. Dopóki moje bagienka nie wyschły ważki fotografowałem bez problemu (3, pałątka niebieskooka?). Później miałem już tylko jedną udana sesję z ważką, o czym w następnym wpisie.
Latem nadal dominowały chrząszcze
Dość często spotykałem przyjmującego wojownicze pozy srogonia baldaszkowca (Rhinocoris iracundus) (4). W porze kwitnienia intensywnego roślin pojawiły się kwietnice i kruszczyce złotawki (Cetonia aurata) (5). Ale pszczół i motyli było jak na lekarstwo; nie zrobiłem im żadnego ciekawego zdjęcia.
Niespodziankę zrobił mi cierpliwy dyląż garbarz (Prionus coriarius), napotkany na liściu paproci. Cierpliwie pozwalał się fotografować z każdej strony i z każdej odległości (6, 7). Podobnie było z bardzo ciekawym grabarzem pospolitym (Nicrophorus vespillo) (8). Inny osobnik tego gatunku był „zasiedlony” roztoczami (9), które wykorzystują grabarza jako środek transportu na nową padlinę, gdzie jedne i drugie składają jajka. A grabarze, generalnie, to służba sanitarna w przyrodzie.
Dużą satysfakcje daje uchwycenie rzadkich scen z życia owadów. Zaglądając pod liście zobaczyłem biedronkę polującą na młode mszyce, na którą strzyka wydzieliną osobnik uskrzydlony (10). Ostatecznie wygrywała uskrzydlona forma mszycy; biedronka z niesmakiem dała za wygraną.
Date: 2022.03.20
Owner: Administrator galerii
Size: 10 items